"Bezpieczna szkoła" nie wzywa karetki

TVN UWAGA! 219956
Tymek został pobity przez kolegów z klasy. Kiedy upadł na podłogę, spod głowy chłopca wypłynęła plama krwi. I zaczęła się panika. - Ratunku! - krzyczały dzieci. Jednak żaden z nauczycieli, ani też szkolna pielęgniarka, nie wezwali do ucznia karetki pogotowia. - To była niefortunna zabawa. Chyba w ninja! - komentuje dyrektorka szkoły.

Tymek to świetny uczeń, zawsze stawiany innym za wzór. Do tego pianista. Dziesięciolatek wygrywa ogólnopolskie konkursy. - Tworzy już nawet własną muzykę – nie kryje dumy ojciec Tymka, Arkadiusz Janczak. I podkreśla, że nie ma mowy o tym, by jego syn wywołał bójkę, lub choćby kogoś sprowokował. -Jest bardzo wyważony - mówi Janczak.

"Dla niego to tragedia"

Tamtego dnia, dopiero po interwencji rodziców, prosto ze szkoły dziesięciolatek został przewieziony do szpitala. Tam lekarze stwierdzili urazy typowe dla pobicia. Chłopiec miał miedzy innymi wstrząs mózgu, urazy twarzy i złamany nos. - Tymek jest bardzo smutny. Popłakuje. Dla niego to tragedia, że zrobili mu to koledzy, z którymi od zerówki chodzi do jednej klasy! Ma do nich żal - mówi mama chłopca, Magdalena Janczak.

Podczas zajścia, które miało miejsce w szkole, Tymek stracił przytomność. Nie wszystko pamięta. Ojciec chłopca próbuje wyjaśnić, co naprawdę się wydarzyło.

Podczas rozmowy z dyrektorką placówki udało mu się nagrać fragmenty zapisów z kamer monitoringu. - Widać, jak moje dziecko jest uderzane i kopane. Jak w pewnym momencie wywijane mu są do tyłu ręce. Wtedy jeden chłopiec podkłada mu nogę, a drugi z premedytacją rzuca go na betonową posadzkę. Syn pada - nie potrafi opanować emocji ojciec Tymka. O tym, co stało się później, opowiadały dzieci z klasy jego syna: był niesamowity huk, a wokół Tymka zebrali się uczniowie. Na początku tylko się przyglądali. -Dopiero, kiedy spod głowy mojego syna wypływa plama krwi, dzieci zaczęły krzyczeć: "Pomocy" - relacjonuje ojciec Tymka. Mężczyzna twierdzi, że całe zajście widziała też pani dyrektor, jednak nie reagowała. - To karygodne! Jak tak można? - oburza się Janczak.

Dlaczego nie wezwali karetki

Dyrektorka zespołu szkół w Otrębusach komentuje sprawę w zadziwiający sposób. - Chłopcy niefortunnie się bawili, a konsekwencje zabawy były nieprzemyślane. Może to była zabawa w ninja? Tak to wyglądało -analizuje Urszula Wojciechowska.

Również ojciec Tymka usłyszał w szkole, że "to była tylko zabawa". A bagatelizowanie przemocy rówieśniczej bulwersuje go równie mocno jak fakt, że do jego dziecka, mimo że uderzył głową o ziemię i krwawił, nie wezwano karetki. Szkolna pielęgniarka ograniczyła się do telefonu po rodziców. - Ze stoickim spokojem powiedziała mi, że syn się przewrócił i ma przeciętą wargę. A tymczasem, kiedy przyjechałem do szkoły, zobaczyłem go skulonego na kozetce, z opuchniętą zmasakrowaną twarzą, ślinotokiem i dreszczami! - oburza się Arkadiusz Janczak.

- Sytuacja nie wskazywała na to, że wzywanie karetki jest konieczne - odpowiada dyrektor Wojciechowska. To Janczak zdecydował, że jest inaczej. Kiedy pojawili się ratownicy medyczni i poprosili Tymka, żeby się podniósł, ten od razu dostał torsji. - Momentalnie stwierdzono, że kwalifikuje się do szpitala - mówi Janczak.

Także specjaliści medycyny ratunkowej, z którymi rozmawialiśmy uważają, że dyrekcja szkoły popełniła błąd lekceważąc stan chłopca. - Trzeba było wezwać karetkę i zabezpieczyć pacjenta - nie ma wątpliwości Wojciech Diadia, ratownik medyczny Falck Medycyna.

Bezpieczna szkoła?

Ojciec Tymoteusza złożył już doniesienie na policji. Sprawą zajęły się też władze gminy. - Burmistrz poprosił dyrektora szkoły o pisemne wyjaśnienia, a kuratorium oświaty - o kontrolę. Teraz czekamy na jej wyniki - mówi sekretarz gminy Brwinów, Anna Kozłowska.

Rodzice Tymka nie zamierzają na nic czekać. Zapowiadają, że o pomoc poproszą prawników. Dyrektorka szkoły komentuje ich zamiary ze stoickim spokojem. - Ja nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi Wojciechowska.

Dopiero po nagłośnieniu sprawy przez rodziców Tymka szkoła wyciągnęła wnioski z feralnego zdarzenia: by zapewnić bezpieczeństwo uczniom wprowadzono m.in dodatkowe dyżury nauczycieli. Sprawą zajął się też Rzecznik Praw Dziecka.

Na płocie szkoły wciąż wisi wielki baner z napisem: "bezpieczna szkoła".

podziel się:

Pozostałe wiadomości