Nie zauważyli krzywdy dziecka

TVN UWAGA! 199609
Sześcioletni Marcel trafił do szpitala w stanie zagrożenia życia. Torturowali go matka i jej konkubent. Okaleczyli genitalia chłopca i przypalali go papierosami. Ten dramat rozegrał się w hostelu dla ofiar przemocy, tuż pod nosem pracowników socjalnych! Jak to możliwe? - Niczego nie zauważyliśmy - powtarzają jak mantrę pracownicy opieki społecznej.

- To były radosne, uśmiechnięte dzieci! - opowiada nam Danuta Łuc. Marcel z mamą i dwójką rodzeństwa, od połowy stycznia mieszkał piętro niżej. Obok rezyduje sztab specjalistów, którzy na przemoc domową powinni być nadzwyczaj uczuleni. - Jest pani psycholog, pedagog, prawnik tu przyjmuje, są wychowawcy - wylicza pani Danuta.

Znamiona torturowania

Tuż obok skatowano sześcioletniego Marcela. Chłopiec trafił do szpitala w połowie marca. - Był pobity, trafił do nas w bardzo ciężkim stanie - mówi dr Andrzej Melka, ordynator oddziału intensywnej terapii dziecięcej szpitala w Koszalinie.

Chłopiec miał okaleczone genitalia i ślady po przypalaniu papierosami. - Były też rozległe uszkodzenia skóry na kończynach dolnych i górnych. To, co przeżył ten chłopiec, miało znamiona torturowania - dodaje doktor Melka. I podkreśla, że kiedy chłopczyk trafił do szpitala, był przytomny.

- To mały wojownik, który przetrwał coś, czego mógłby nie przetrwać dorosły, zdrowy mężczyzna - mówi dr Melka. - Nie wiem, czy znajdą się ludzie, którzy będą mu potrafili wynagrodzić to, co w życiu przeżył - dodaje.

Doniesienie

Sąsiadki domyślały się, że chłopiec i jego rodzeństwo mogą być bici. Twierdzą, że często słyszały płacz dzieci oraz krzyki konkubenta matki.

Justyna Borowczak opowiada, jak mężczyzna kazał chłopcu zapisać słowo "trzcina", z czym dziecko nie potrafiło sobie poradzić. - Wtedy usłyszałam, jak dostał. W twarz najprawdopodobniej. I był krzyk: "wypier..laj do kąta". Po tej sytuacji zadzwoniłam i to zgłosiłam - mówi Borowczak.

Pracownica Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim potwierdza, że takie zgłoszenie dostała. - Udałam się do tego mieszkania i rozmawiałam z matką. Powiedziałam, że kiedy będą do nas docierały niepokojące sygnały o jej zachowaniu w stosunku do dzieci, o wszystkim będzie informowany kurator i sąd - mówi Wioletta Smolich z OWDiR w Drawsku Pomorskim.

- Byłam, widziałam te dzieci i rozmawiałam z nimi! Gdybym zauważyła, że były bite, to na pewno tej informacji nie pozostawiłabym bez dalszego toku. Niezwłocznie byłby o tym poinformowany sąd! - dodaje Smolich.

"Takie rzeczy się zdarzają"

Z otrzymanego przez nas dokładnego wykazu kontaktów pracowników socjalnych z rodziną Marcela wynika, że sąsiadka zgłosiła podejrzenie bicia dzieci 1 marca i jeszcze tego samego dnia do mieszkania przyszła pracownica OWDiRu. Porozmawiała z matką, ale nie podjęła żadnych dalszych kroków. Z następnym kontaktem z rodziną pracownice ośrodka czekały aż dwa tygodnie. W tym czasie Marcel został dotkliwie pobity.

Zarówno Wioletta Smolich, jak i jej przełożona, nie mają sobie nic do zarzucenia. Tego, co się wydarzyło, nie traktują jako porażkę. - Takie rzeczy się czasem zdarzają, pomimo że specjaliści zrobią wszystko. Nie możemy odpowiadać za życie innych ludzi. Każdy odpowiada za siebie - ucina Anna Tyma, wicedyrektorka OWDiR w Drawsku Pomorskim.

Jak to możliwe, że wszystko to działo się pod nosem specjalistów, którzy przebywali w tym samym ośrodku, co ta rodzina? - Nie wydam dzisiaj wyroku na panie z ośrodka! Sądzę, że prokuratura te rzeczy wyjaśni - mówi tylko starosta Drawski Stanisław Kuczyński.

Kurator: nie byłam w hostelu

To jednak nie wszystko. Oprócz opieki socjalnej, rodzina Marcela była też objęta nadzorem kuratora, który powinien był kontaktować się z nią częściej niż raz w miesiącu. Nie wiadomo jednak, czy do takich kontaktów faktycznie dochodziło. Ich liczba jest nie do sprawdzenia, bo kurator... nie miała obowiązku odnotowywać każdego spotkania.

Reporterce UWAGI! mówi, że po przeprowadzce matki z dziećmi do ośrodka rozmawiała z nią, ale przyznaje, że ani razu w ośrodku nie była.

"Mały wojownik"

Marcel pozostaje na intensywnej terapii. Jego bracia - ośmioletni Miłosz i dwuletni Oskar - znaleźli się pod opieką pogotowia opiekuńczego. Prokuratura Rejonowa w Drawsku Pomorskim wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych przez pracowników Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim oraz kuratora zawodowego i społecznego Sądu Rejonowego w Drawsku Pomorskim.

Matka Marcela oraz jej konkubent przyznali się do winy i usłyszeli zarzuty.

podziel się:

Pozostałe wiadomości